niedziela, 23 października 2016

monster

Co jeśli jednak się w tym nie zatraciłem? Stałem się potworem ale z przemawiającym przez środek człowiekiem, który kazał mi się zatrzymać. A ja chociaż nie chciałem, wiedziałem, że powinienem się go słuchać. Żeby nie patrzeć na ludzi jak na mięso, którym sam byłem. Żeby nie myśleć, że jedyny los jaki nas czeka to zdechnięcie w końcu wpadając pod koła samochodu. Jak głupie szczeniaki nie zważające na to, co się stanie - tak traktowałem ludzi. Ten, który we mnie siedział był upartym Pitbulem, zamierzającym ostro pogryźć się z potworem z zewnątrz.

czwartek, 1 września 2016

solitudinem

Czy ktoś jak ja powinien istnieć? Głupia i żałosna mierność, nic nie wiedząca o świecie. Wiedząca jedynie, że nie rozumie. Nie rozumie wielu rzeczy, takich jak różnorodność ras czy spory... i nieistniejący Bogowie kreowani przez nieszczęście, ich też nie rozumie. A najbardziej chyba niezrozumiałą dla niej istotą byli ludzie bez ambicji. Żyjący dla samej egzystencji bez większych celów czy zainteresowań, których miała ona wiele. Oni żyli dla miernego istnienia jakiego nawet sama mierność nie rozumiała. Jakiego nawet ja, jako ta mierność nie rozumiałem.
Zakochałem się w kobiecie bez ambicji.
Najwidoczniej, miłości też nie było dane mi zrozumieć.

niedziela, 31 lipca 2016

124

Znów padało. Bardzo chciałem móc pomyśleć o deszczu jak bohaterzy z moich książek. Że kocham oglądać go zza szyby przy kubku gorącej herbaty, czy stać na dworze i czuć jak krople zmywają ze mnie wszystkie grzechy. Aktualnie? Deszcz był dla mnie jedynie momentem kiedy ubierałem najgorsze buty wychodząc z domu bo szkoda mi było jakichkolwiek lepszych. Stałem przed tym zakichanym przystankiem pełnym ludzi i mokłem. Moja skarpetka była coraz bardziej mokra przez dziurę obok sznurówek starych trampek. Odetchnąłem ciężko. Jakiś dzieciak w kaloszach zaczął skakać po kałużach i chlapać na moje spodnie. Ubrałem najciemniejsze nie przewidując, że brązowe plamy będą jeszcze gorzej się na nich komponować. Przewrócił się na twarz co wywołało u mnie satysfakcje, i chociaż pomogłem mu wstać z wyrazem twarzy pełnym współczucia to tak na prawdę czekałem aż kolejny raz zacznie płakać. Najwidoczniej chęć do pozostania romantycznym bohaterem oddalała sie coraz bardziej. Chciałem zmycia grzechów, a jedyne co dostałem to ich odkrycie. Na herbate w sumie też miałem ochote...

niedziela, 12 czerwca 2016

cogitatio

Czego pragną ludzie? Szczęścia, bogactwa, zdrowia, miłości... Jak więc ja, który to wszystko posiadam mogę być jednocześnie czarnym kotem zagradzającym sobie drogę. Biednym, chorym człowieczkiem wędrującym w samotności. Dlaczego cierpię, kiedy mógłbym obserwować innych z góry, jadąc złotym powozem wraz z przyjaciółmi? Bo jestem masochistą. Jestem katem własnego losu, nasłanym na siebie mordercą i dręczycielem. Bo nie potrafię pogodzić się z tym, że ktoś przeze mnie ucierpi. Bo nie potrafię połączyć szczęścia z satysfakcją ze swoich czynów. Bo staram się być pustelnikiem. Ukrywając swoje czyny pod wychudzonymi kośćmi i zarośniętą twarzą, żyje, by cierpieć dla szczęścia, które kryje się tuż pod noszonym na barkach smutkiem.